środa, 31 lipca 2013

Dzień 5. Mit freundlichen Grüßen

autor przepisu: Ania - gotuje
truskawki własnej hodowli

Któż z nas nie lubi niespodzianek. Przyznam szczerze, że aż tylu ich w życiu nie zastałam. Przynajmniej w ostatnim czasie. Nie mówię o dziecięcych latach, kiedy co roku na urodziny lub święta dostawałam niesamowite, niespodziewane prezenty. Ale od pewnego czasu, niestety sama muszę je sobie kupować, bo jak tłumacza się ofiarujący... będziesz wtedy zadowolona. I w zasadzie nigdy nie wiem czy to dobrze czy źle. Bo z jednej strony mile jest się pozytywnie zaskoczyć na widok bluzki czy książki, którą ostatnio oglądałam w sklepie. Gorzej jak musimy przybrać bardzo wiarygodną minę i wypowiedzieć magiczne „Ooo, dziękuję, nie trzeba było”- w przenośni i dosłownie.

Dzisiaj jednak przeżyłam zdecydowanie to pierwsze. Jakże piękne było moje zdziwienie, kiedy w niewielkiej paczce znalazłam Cabernet Sauvignon rocznik 2010, tym bardziej, że to hiszpańskie wino - czyli z jednego z moich ulubionych zakątków Europy.

„Pozwól sobie na ten niesamowity relaks dla ciała i duszy...niech Twoja ciekawość i serdeczność będzie kluczem do poznania nowych, jeszcze nieodkrytych regionów świata i doświadczenia różnorodności globalnych kultur.” Rudolf Reisen.
A mówią, że Niemcy są skąpi jeżeli chodzi o obdarowywanie ;)
Podwójna niespodzianka  und eine gute Idee !

Polędwiczki wieprzowe pieczone w  czerwonym winie Cabernet Sauvignon z sosem truskawkowym...
  • 200 g polędwicy wieprzowej oczyszczonej
  • roszponka
  • 1 cebula
  • 3 łyżki słodkiej papryki
  • 3-4 łyżki oliwy z oliwek
  • sól, pieprz
sos:
  • 200 g truskawek - z własnej ogródkowej hodowli :)
  • 150 g cukru
  • 100 ml czerwonego wina Cabernet Sauvignon  



Polędwicę natrzeć solą, pieprzem, papryką i oliwą, Dodać posiekaną cebulę, wymieszać i odłożyć na 10 minut w naczyniu wyłożonym papierem do pieczenia, żaroodpornym.Piec nagrzać do 170 stopni, góra dół, bez termoobiegu. Sos : Z cukru przygotować karmel, cukier skropić wodą ( 3-4 łyżki ) i czekać aż się rozpuści.Gdy będzie już złoty ostrożnie dodać mrożone truskawki, karmel może się zbrylić, nie martwcie się, gdy grudki się rozpuszczą dodajemy wino. Gotujemy do miękkości, sos odparowujemy, możemy go przetrzeć przez sitko, będzie bardziej jedwabisty. Polędwicę obsmażamy na gorącej oliwie z każdej strony po 2-3 minuty. Pod koniec opiekania dodajemy cebulę. Gdy się zrumieni mięso wraz z nią wkładamy do naczynia w którym się marynowała i wstawiamy do pieca na 8-10 minut. Pamiętajcie ten rodzaj mięsa nie może być krwisty – w tej formie może być szkodliwy.
....i aby niczym nie zakłócić tego boskiego smaku polędwiczek, jako dodatek kasza gryczana.

Danie choć z pozoru może wydać się skomplikowane , przygotowuje się w miarę szybko i łatwo. A połączenie słodko-winnego sosu z pieczonym mięsem jest rewelacyjne i chyba należy do jednych z moich ulubionych kombinacji.

Das war lecker! Danek sehr Rudolf Reisen!

P.S. Reszta wina oczywiście użyta do popicia ;)

wtorek, 30 lipca 2013

Dzień 4....ale Meksyk !

autor przepisu: Agnieszka Kręglicka

Wpis krótki, bo i potrawa szybka. Kiedy termometr w moim ogrodzie pokazywał wczoraj 36 stopni zastanawiałam się jak można większość roku spędzać w takiej temperaturze? Przecież to istny Meksyk!
Agnieszka Kręglicka
Wcale mnie nie dziwi, że mieszkańcy tropików jedzą dopiero wieczorami konkretny posiłek. W ciągu dnia można pomyśleć jedynie o ...guacamole.
Uwielbiam je za prostotę, kompozycje smaków i konsystencję. I choć nie miała jeszcze okazji zakosztować oryginalnego guacamole z Mexico City, to przypomniała mi się pewna audycja w Polskim Radio Czwórka, w której to znana restauratorka Agnieszka Kręglicka zdradzała swój sekret na pyszną pasę/krem/dip- jak kto woli- rodem z Ameryki Łacińskiej.

3 dojrzałe awokado
1 mała, biała cebula
sok z 1 limonki
pęczek kolendry
papryczki jalapeno w zalewie
sól
Wybierz dojrzałe, miękkie awokado, jeżeli jest twardawe, zawiń je w papier i zostaw w kuchni na kilka dni, aż dojrzeje. Obierz je ze skórki i usuń pestkę. Nać kolendry drobno posiekaj, cebulę pokrój w drobną kostkę. Rozgnieć widelcem awokado, dodaj cebulę, kolendrę, sok z limonki i sól. Dobrze wymieszaj. Do smaku można dodać roztarty ząbek czosnku, lub pokrojonego w kostkę pomidora, bez części nasiennych.

Ja, jalapeno dodałam dosłownie ciut-ciut, a dodatkowo wzbogaciłam smak kilkoma listkami mięty cytrynowej.No i oczywiście pomidorem. Zastanawiam mnie dlaczego p.Agnieszka go nie rekomenduje, ponieważ dodaje lekkiej słodyczy do guacamole.

P.S. "Meksyk dał mi spokój wewnętrzny, podejście na luzie do świata , do otaczającej nas rzeczywistości, do innych  ludzi.." Polecam cały artykuł Eli Chrzanowskiej

poniedziałek, 29 lipca 2013

Dzień 3. Bosonoga Pavlova, czyli don't worry - make cake!


autor przepisu: Ina Garten
Ina Garten with father


In every life we have some trouble
When you worry you make it double
Don't worry, be happy....
... wiesz co Bobby, chyba masz rację.
Tylko jak opanować lawinę kłopotliwych sytuacji ?
Don't worry,
Make cake!

Wczoraj zebrałam ostatnie pół kilo czereśni z mojego 50 letniego drzewa. To taka pokoleniowa roślinka. Pamiętam, kiedy jako dziecko zawieszona na niej była nasza huśtawka. Dzisiaj choć, już staruszka, to daje takie owoce, że hej!
Kiedy popołudniu miałam już wszystkiego i wszystkich serdecznie dosyć, Bosonoga Contessa podsunęła mi pewien pomysł. Ostatnio na jej facebookowym profilu widziałam coś, z czym dawno już chciałam się zmierzyć. Tort bezowy! 
Zostało mi trochę truskawek, czereśni...hmmm, choć Ina
proponuje jagody, maliny i truskawki, pewnie się nie obrazi na tą mała modyfikację.

Don't worry, make cake....
uuuuuuuuuu........
Don't worry, make cake....

Cały przepis można znaleźć tutaj:
http://barefootcontessa.com/recipes.aspx?RecipeID=71&S=0


Choć i tak sekretem jest samo pieczenie bezy. Metody są różne, a w gruncie rzeczy, moim zdaniem  zależy to od piekarnika jaki mamy w domu. Ja swoją piekłam 1,5 godziny. Tak jak zaleca Ina. Jednak ze zmiennym natężeniem ciepła. Raz więcej z góry, raz z dołu. Raz z funkcją termoobiegu, a po czasie ją wyłączając. Co ważne, po upływie 1,5 godziny, wyłączyłam piekarnika ale nadal pozostawiłam bezy w środku z włączonym wentylatorem. Bezy się ciągle podsuszały, a jednocześnie stygły.

Wyszły pięknie ( być może zdjęcie tego nie oddaje ), idealnie kruche, lekko zarumienione. Nie tak bielusieńkie jak u Iny, ale to za sprawą cukru waniliowego jaki dodałam ( był z dodatkiem kolendry; gotowy w paczce).
Przyznam się szczerze, że zrezygnowałam też z bitej śmietany w kremie. Niewiele rzeczy w życiu nie jadam, ale śmietana bita właśnie do nich należy...Krem zrobiłam z serka mascarpone light oraz piany z białek i jogurtu naturalnego  z niewielką ilością żelfixu. W lodówce idealnie zgęstniało i można było posmarować tym cały bezowy placek.

BEZApelacyjnie wyszło pysznie, a nawet udał mi się trochę na kaloriach zaoszczędzić :)
Don't worry, make cake....
uuuuuuuuuu........
Don't worry, make cake....

niedziela, 28 lipca 2013

Dzień 2. Przy dźwiękach przeszłości, rozmyślam o...

autor przepisu: Donal Skehan

Gdzieś na ulicy Fabrycznej spotkać się nam wypadnie, lecz takie są widać wytyczne by kochać cię jak IRLANDIĘ.
Są różne rodzaje zadowolenia. Jedni w ekstazę wpadają na widok pomarańczowego lambo, które tak często parkuje w pobliżu miejsca gdzie czasami przebywam. Inni po koncercie Depeszów. A ja? Póki co, zadowolona jestem, że kolejny raz mogłam się wczoraj przenieść w przeszłość. I choć "wehikuł czas to był cud", mnie wystarczyły 2 godziny wspomnień z młodzieńczych lat. Wieczór tam gdzie złote nuty spadają na Rynek przy dźwiękach przeszłości.
Już wczoraj wiedziałam, że tak naprawdę nie mam zielonego pojęcia jaka jest irlandzka kuchnia. Święty Patryk, czyta i nie grzmi! Poważnie, zapytana przez pana z Familiady: Wymień popularną irlandzką potrawę. Po upływie 3 sekund dostałabym ten dziwny „X” z jakże deprymującym dźwiękiem „yyyy”.
Może też dlatego, że na mojej podróżnej mapie jeszcze nie mam pineski wbitej na Zielonej Wyspie.
...nawet nie znam irlandzkiego kucharza, kolejny problem a to dopiero drugi dzień.

Donal Skehan. Brzmi trochę jak finansista z Wall Strret, trochę jak gubernator i trochę jak agent CIA. Ale nie trzeba było szukać za oceanem, by przekonać się że to : singer, television personality/presenter, food writer/chef and photographer- oczywiście według Wikipedii. Taki trochę irlandzki kosmopolita zawodowy. Mnie oczywiście najbardziej zainteresował food chef i jego blog donalskehan.com, gdzie opisuje swoje przepisy....zajrzyjcie nawet logo ma w irlandzkim stylu.

IRISH STEW, czyli gulasz z Zielonej Wyspy. Odmian gulaszu jadłam wiele,ale ten urzeka prostotą.

3 tablespoons of wholemeal flour
3 teaspoons of ground black pepper
1 pounds of lamb shoulder, cut into 1 inch pieces
2 tablespoons of sunflower oil
4 large carrots, chopped roughly
2 large onions, chopped into half moon pieces
1 litres of lamb or beef stock
A good pinch of sea salt
2 bay leaves
5 large potatoes peeled and sliced into 1cm discs
A good handful of freshly chopped parsley
Preheat the oven to 200˚C/390˚F/Gas 6.
Place the lamb, wholemeal flour, and black pepper in a resealable plastic bag. Seal the bag and give it a good shake so that all the steak pieces have a nice coating of flour and pepper. Heat a large frying pan with a good glug of sunflower oil and brown half the steak pieces. Transfer the lamb pieces to the casserole. Repeat with the rest of the meat.
Fry the onions in the meat juices on the pan for 2 minutes, adding an extra drop of oil if necessary. Transfer the onions to the casserole. Add in the carrots, lamb stock, sea salt, bay leaves, and stir through. Add the potato slices on top, season with a generous amount of black pepper and cover with the lid. Transfer the casserole to the oven and cook for 1 hours.

Coś ewidentnie zaczęłam swoją przygodę od zup z cebulą, to jakiś znak?
Ale ta w porównaniu, do francuskiej cebulowej zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu. Ma wyraźny smak i spokojnie można ją potraktować jako danie główne. I co ważne nie wymaga ulepszeń, jest idealna właśnie taka.
Aaaa i dzisiaj potwierdzam nie tylko ja, ale 3 inne osoby które jadły ją razem ze mną.



Donal Skehan


P.S. Czy ktoś wie gdzie można spotkać ( zjeść coś ) Donal'a? ;) Mam kolejny powód i zdecydowanie postanowiła przyspieszyć swoją podróż do Irlandii.

sobota, 27 lipca 2013

Dzień 1. Bon Appétit !


autor przepisu: Julia Child
imieniny: Julii, Natalii

Pierwszy dzień i już mam mało czasu...źle się zaczyna, jak zwykle z problemem. Muszę się spieszyć, bo dziś wieczorem jadę na koncert irlandzkiego wokalisty. Czekałam na niego kilka miesięcy. Dla mnie to będzie takie duchowe oczyszczenie.

Przeglądam kolejną stronę biblii współczesnych amerykańskich Pań domu- Masteringthe Art of French Cooking.
W I tomie znalazłam coś, co na samą myśl jakoś mnie odrzuciło. Od pewnego czasu mam lekka awersję do francuskich rzeczy. Nie wiedzieć dlaczego? Nigdy nie przepadałam za francuską kuchnią, francuskimi zwyczajami, francuskim akcentem...no może poza dwoma wyjątkami: Elie Saabem i jednym z moich ukochanych filmów „O północy w Paryżu”.
Soupe à l'oignon, czyli francuska zupa cebulowa autorstwa Julii Child.
Czy jeżeli zaczynam od czegoś do czego kompletnie nie mam przekonania przypadkiem nie robię błędu? Zawsze cebulę dodawałam tylko jako składnik podsycający smak. Na myśl o zjedzeniu krążków cebulowych mina z reguły robiła mi się lekko krzywa. Nawet panierowane i z dużą ilością sosu majonezowego , jakoś nie przechodziły....Ok, nie warto się tak nad tym rozwodzić, trzeba iść kroić...cebulę.

P.S. Podobno to jeden ze 100 najlepszych jej przepisów; wprawdzie z 88 miejsca ale jednak w top100.

A tak wygląda cały oryginalny przepis w Masteringthe Art of French Cooking

Introduction
The onions for an onion soup need a long, slow cooking in butter and oil, then a long, slow simmering in stock for them to develop the deep, rich flavor which characterizes a perfect brew. You should therefore count on 2 1/2 hours at least from start to finish. Though the preliminary cooking in butter requires some watching, the actual simmering can proceed almost unattended.
Ingredients

lb.(about 5 cups) thinly sliced yellow onions

3 Tbsp.butter

1 Tbsp.oil

1 tsp.salt

¼ Tsp. sugar

3 Tbsp. flour

2 qt. brown stock or canned beef bouillon, or 1 quart of water and 1 quart of stock or bouillon

½ Cup dry white wine or dry white vermouth

~ Salt and pepper

3 Tbsp. cognac

~ Rounds of hard-toasted French bread

1 to 2 Cup Swiss or Parmesan cheese, grated (see Note)
Steps
  1. In a heavy-bottomed, 4-quart saucepan, cook the onions slowly with the butter and oil for 15 minutes. Uncover, raise heat to moderate, and stir in the salt and sugar (the sugar helps the onions to brown). Cook for 30 to 40 minutes, stirring frequently, until the onions have turned an even, deep, golden brown. Sprinkle in the flour and stir for 3 minutes.
  2. While the onions are cooking, bring the stock to a boil. Take the onions off the heat and stir in the boiling stock. Add the wine, and season to taste. Simmer partially covered for 30 to 40 minutes or more, skimming occasionally. Correct seasoning.
  3. Just before serving, stir in the cognac. Place the rounds of bread in a soup tureen or soup cups, pour the hot soup over the bread, and pass the cheese separately.
Notes
Culinate editor’s note: When Mastering was first published, Gruyère and Emmenthal cheeses weren’t so easy to come by Stateside. You can use Child’s suggested Jarlsberg or Parmesan cheese on your soup if you like, but Gruyère or Emmenthal will taste nuttier and richer. Toast slices of the bread, cover them with cheese, and broil them briefly to melt the cheese, then float the cheese toasts atop each bowl of soup to serve.


Jest smak! Choć slogan pochodzi z reklamy jednej z moich znienawidzonych przypraw, pasuje mi tu idealnie. 
I to chyba tyle mam do powiedzenia na jej temat.
Zupę musiałam zjeść sama, no cóż tak to czasami bywa. I bynajmniej nie dlatego, że innym nie smakowała. Stoję w tej olbrzymiej kuchni całkowicie sama, zanurzając kolejną łyżkę w żaroodpornej misce z Soupe à l'oignon i powtarzam sobie „Bon Appétit !”- ale to chyba nie pomaga. Zdecydowanie wolę cebulę jako dodatek...
Ale przyznaję, w taki upal jak dziś, jest idealna – lekka i zaostrzająca smak na popołudniowy deser. Malinowo-truskawkowy sorbet. :)


P.S. Chyba muszę nieco popracować nad wyglądem moich potraw.

Dzisiaj zaczynam.

Julia Child
 Dlaczego dzisiaj? Spojrzałam w kalendarz i przypomniało mi się - dziś są nie tylko moje, ale i Julii imieniny...Julia&Natalia. Dlatego to oczywiście z przepisu Julii Child będę robić pierwszą potrawę. Podobnie jak Julie Powell, bohaterka wspomnianego filmu. Ona postawiła sobie za cel, przygotowanie ponad 500 jej przepisów. Ja wybiorę jeden. A jutro poszukam inspiracji u kogoś innego...a pojutrze u innego, a popojutrze u jeszcze innego, a po popojutrze...

czwartek, 25 lipca 2013

             Wszystko, co do tej pory zrobiłam, to zlepek przypadkowych zdarzeń, czasami zakończony większym lub mniejszym sukcesem- ale przypadkowym. 
Nic tak naprawdę, tak od początku do końca zaplanowane, chciane i przemyślane...Czy to źle? Niektórzy lubią żyć z dnia na dzień, nie martwić się o jutro i każdego ranka powtarzać sobie „have fun!”. 
Znam wielu, którym wychodzi to bardzo dobrze i świetnie się z tym czują...

             Pomiędzy kolejną minutą na orbitreku, słuchaniem „Back to Bass Tour” i robieniem kompletnie nieprzemyślanych i przypadkowych rzeczy, natknęłam się na pewien film. Słyszałam o nim już wcześniej, ale jakoś nigdy nie było okazji... Julia Child i Julie Powell zainspirowały mnie i zachęciły do zrobienia czegoś MOJEGO. Choć wielu z Was może wydawać się to skopiowane żywcem, ja wiem, że jest to tylko mój projekt. Połączenie pasji dziennikarskiej z kulinarną, dodana nutka podróży i filmowej nostalgii. Co z tego wyjdzie? Przekonam się za pewnie za rok...


365 kucharzy , 365 przepisów, 365 dań w 365 dni. 
Moja kulinarna spowiedź, każda z rozgrzeszeniem od innego duchowo-smakowego sługi kulinarnego. 
Wierzę, że tym razem się uda!

P.S. Oby nie była to kolejna przypadkowa, do niczego nie prowadząca rzecz.

chef & me...