Możliwości jest tyle, że chyba najlepszy matematyk by ich nie obliczył. Z serem, z szynką, z warzywami, z jajkiem, z dżemem, z czekoladą, z mięsem, z rybą, z pastą, z kawiorem, ze smalcem...i tak bym mogła wymieniać z czym jada się ...kanapki. Chyba nie podlega dyskusji, że ta potrawa jest królową polskich śniadań i kolacji.
Kanapkowa historia wprawdzie zaczęła się w Anglii w XVIII wieku, w wielu europejskich krajach, to właśnie te polskie, stały się prawdziwym hitem. Nie wierzycie? Karierę w Austrii zrobił Franciszek Trześniewski, który w 1902 roku otworzył w Wiedniu bufet dla robotników.
Dziś firma sprzedaje 4,5 miliona kanapek rocznie, a polski przysmak, min. kanapkę ze śledziem, zna
98% wiedeńczyków. Byłam, potwierdzam. Życie na Mariahilferstraße 95 tętni od wczesnych godzin porannych, gdzie przy kilku wysokich stołach można zobaczyć wiedeńczyków wcinających ten polski przysmak. Żaden z nich także nie potrafi wymówić nazwy lokalu i firmy, dlatego bez wątpienia są to "Die unaussprechlich guten Brötchen"
Mój dzisiejszy pomysł na kanapkę zdecydowanie odbiega od tego co proponują w Wiedniu, ale wynika to z tego, że o tej porze da się za bardzo kupić świeżego chleba ;)
Dlatego wykorzystałam to, co mam i tak:
tortilla placek
pomidory cherry
mozzarella w kulkach
polędwica łososiowa
melon
kiełki lucerny
pesto
krem balsamiczny
świeże oregano
szczypta otartego parmezanu
...... zwijamy i gotowe ! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz